Translate

środa, 18 listopada 2015

Krwawa Środa na lubelskim Powiślu

Wszystko rozpoczęło się w środę, 18 listopada 1942 roku. W miejscowościach należących do powiatu puławskiego niemiecka policja przeprowadziła aresztowania i egzekucje.  Akcja w miejscowościach: Kazimierz Dolny, Bochotnica, Parchatka, Puławy, Włostowice, Pożóg, Rogów i Jeziorszczyzna była odwetem za pomoc udzielaną przez okolicznych mieszkańców partyzantom.

Wspomina Helena Król.
"W godzinach wczesnoporonnych od strony Puław nadjechali do naszej wioski Bochotnica Niemcy motorami i samochodami. Razem mogło być w naszej wiosce około 200 Niemców. Ze wszystkich mieszkańców Niemcy spędzili ludzi na plac koło remizy strażackiej. Następnie Niemcy wybrali 24 młodych zdrowych mężczyzn, wśród nich był także mój mąż i tych mężczyzn wywieziono samochodami ciężarowymi do więzienia w Lublinie na Zamek. Następnie mężczyzn ustawionych w dwuszeregu piątkowo, to znaczy, że Niemcy odliczali w szeregach do piątego i każdego piątego mężczyznę wyprowadzali z szeregu pod murowaną ścianę obory gospodarza Witkowskiego Ignacego. Tu pod ścianą rozstrzeliwano doprowadzonych mężczyzn. Byli w różnym wieku – młodzi i starsi mężczyźni. Razem rozstrzelano w tym dniu w Bochotnicy 42 mężczyzn" 

Równie tragiczne sceny rozgrywały się w pobliskim Kazimierzu Dolnym.
żołnierze niemieccy na rynku przed wizytą oficjela
 - prawdopodobnie gen. Franka
Rozstrzelanych zostało ok. 15 mężczyzn. Wielu mieszkańców pojmano i wywieziono do Lublina na Zamek, skąd najczęściej trafiali do obozu pracy Auschwitz.


We Włostowicach, położonych pomiędzy Kazimierzem, a Puławami, mordowano również całe rodziny. Koronnym przykładem bestialstwa niemieckich żandarmów była zbrodnia popełniona na rodzinie Kowalików. W przeciągu kilku dni zamordowano 11 członków tej rodziny, w tym trójkę 7-letnich dzieci.


Urszula (Wisia) Koziorowska,
 z domu Solis, 1940r.
U.Koziorowska Krwawa Środa

"18 listopada 1942 roku, zaraz po północy, na drodze koło domu moich rodziców w Miejskim Lesie rozległy się krzyki. Ludzie wołali, że począwszy od Zbędowic poprzez Bochotnicę, prawym brzegiem Wisły aż do Kazimierza i Cholewianki gromadzi się wojsko niemieckie.
Żołnierze wpadają prawie do każdego domu, wyciągają mężczyzn, kobiety i dzieci. Jednych zabijają na miejscu, innych ładują do ciężarówek i wywożą do obozu na Majdanku. Podobno podpalają wsie. Ludzie płakali tak głośno, że było to słychać w domu. A zaraz zrobiło się jeszcze głośniej, zapanował lament, śmierć i odgłosy walki.
Serie z rozstawionych na kępach wiślanych karabinów maszynowych siały śmierć wśród mieszkańców ul. Puławskiej, uciekających po stokach zamkowej góry. Ludzie się nie oglądali na nic, na domy, na dobytek. Próbowali ratować życie przed jakby mnożącym się zewsząd wrogiem.
Dopiero po dwóch dniach okrutnej pacyfikacji pozostałe przy życiu rodziny zaczęły grzebać swoich bliskich. Całymi dniami jechały wozy na żelaznych kołach, powożone przez kobiety, Na wozach - naprędce zbite paki, skrzynie, coś na kształt trumien. Zamiast pogrzebowego marsza bębniły o ziemie kopyta, zamiast żałobnego śpiewu - niewysłowiona rozpacz. To nie były zwykłe pogrzeby. To były śmiertelnej grozy ceremonie... Wszyscy zamordowani zostali pochowani w masowych grobach na cmentarzu.
Tego dnia mój wuj, Karol Ochalski, mieszkający w małym domku nad Wisłą, niczego się nie spodziewając wyszedł po wodę do studni. Pod murami łaźni miejskiej dopadli go żołnierze niemieccy i bestialsko katując roztrzaskali mu głowę. W czaszce miał krwawą dziurę, oprawcy zostawili go z tą zmiażdżoną głową leżącą na bruku... 
Klasztor Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny
w Kazimierzu Dolnym
Wuj był to wielkiej zacności człowiek. Osierocił żonę Stanisławę. Przed wojną był głównym maszynistą pociągów pośpiesznych linii Warszawa - Budapeszt. Miał 64 lata. Jest pochowany w narożnym grobie w alei zamordowanych na kazimierskim cmentarzu.

Kiedy ucichły strzały i pozbierano zabitych - prawie 300 osób - z pomieszczeń klasztornych zaczęli wychodzić dwójkami oficerowie gestapo. W niebieskozielonych mundurach, z tresowanymi psami. Poszli do magistratu. Tam przeglądali książki meldunkowe i wybierali do aresztowania polskich patriotów, by ich zaraz pierwszej nocy zakatować. "

Miejscem największej egzekucji stała się wieś Zbędowice.


Helena Saran z Zbędowic
Zeznania Heleny Saran z roku 1976 
"– Pamiętam, że w niedzielę 22 listopada 1942 r. – do kolonii Zbędowice przyjechało bardzo dużo żandarmów niemieckich i zaczęli wypędzać wszystkich mieszkańców kolonii ze swoich zabudowań. Spędzili tych ludzi do wąwozu, tuż przy drodze biegnącej przez całą kolonię, aż do wsi Stoki. Ludzi tych było około 100. Następnie żandarmi zaczęli zabierać z opuszczonych domów wartościowsze przedmioty, zaś zabudowania podlali benzyną i podpalili. W czasie pacyfikacji zginęli prawie wszyscy mieszkańcy kolonii Zbędowice, bo jeśli sobie przypominam, zginęło ich 84 w tym kobiety i dzieci. Wszystkich zgromadzonych ludzi w wąwozie, żandarmi prowadzili po 4 osoby nad wąwóz i tam rozstrzeliwali. Pomordowani pogrzebani zostali w miejscu egzekucji, a więc w wąwozie."

Podobnie jak pozostałe egzekucje i zatrzymania przeprowadzane w listopadzie 1942 r., również zbrodnia popełniona we wsi Kolonia Zbędowice była odwetem za pomoc partyzantom. Jak w książce Aliny Gałan wspomina Jan Pielak, dzień przed pacyfikacją wsi partyzanci z oddziału Jana Płatka ps. „Kmicic”
por. Jan Płatek ps. „Kmicic”
stoczyli walkę z Niemcami. Następnego dnia Niemcy wypytywali mieszkańców wsi o „bandytów” z oddziału „Kmicica”.  Po egzekucji wszystkich mieszkańców (również kobiet, dzieci, a nawet niemowląt) żandarmi spalili całość zabudowań we wsi.


W wyniku trwającej tydzień pacyfikacji śmierć poniosło ok. 140 osób, a ponad 300 trafiło na Zamek lubelski oraz do obozu w Oświęcimiu.

Jak pisze Alina Gałan w swojej książce „Tragiczny listopad 1942 roku. Krwawa Środa na lubelskim Powiślu”:

Mimo iż zachowane dokumenty niemieckie pozwoliły na ustalenie niemal pełnego składu osobowego I Zmotoryzowanego Batalionu Żandarmerii SS, którego członkowie z samodzielnego plutonu motocyklowego brali udział w „Krwawej Środzie”, nie udało się ustalić by ktokolwiek z nich poniósł odpowiedzialność karną za dokonane zbrodnie.


Na ścianie klasztoru w Kazimierzu Dolnym znajdują
 się tablice upamiętniające ofiary egzekucji.
Pośród wszystkich ofiar drugiej wojny światowej
związanych z tą miejscowością (pominięto Żydów).
Poza tablicą znajdującą się przy klasztorze w Kazimierzu w okolicach znajdują się inne miejsca upamiętniające ofiary Krwawej Środy. Wśród nich jest m.in. cmentarz ofiar oraz poświęcony im obelisk w Kolonii Zbędowice, a także dwa pomniki we wsi Bochotnica.

Niemieccy zbrodniarze odpowiedzialni za tragiczne wydarzenia na Powiślu nie zostali osądzeni. Na szczęście dzięki działaniom lokalnych środowisk patriotycznych i miejscowej parafii corocznie organizowane są obchody upamiętniające Krwawą Środę. Dzięki takim działaniom świadomość tego, co wydarzyło się ponad 70 lat temu w Kazimierzu Dolnym i okolicach z pewnością przetrwa w świadomości przyszłych pokoleń.

* Wykorzystane przeze mnie cytaty pochodzą z książki P. Aliny Ewy Gałan pt.   „Tragiczny listopad 1942 roku. Krwawa Środa na lubelskim Powiślu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz